sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 2: Katherine

       Patrzyłam na zapłakaną twarz mamy mojej przyjaciółki rozmawiającej z doktorem. Zaraz obok niej stał jej mąż. Klepał ją po ramieniu i mówił, aby się nie denerwowała pomimo tego, że sam płakał. Ten widok był okropny. Nigdy nie pomyślałabym, że coś takiego może się stać. Już raz straciłam kogoś ważnego dla mnie. Kogoś tak samo ważnego jak Emily. Po tym wszystkim chciałam znaleźć tego kto zrobił krzywdę mojej przyjaciółce, tego kto postanowił zrujnować mi życie. Wiem, że to nie byłoby dobrym rozwiązaniem, ale chciałam ukarać go, tak jak on ukarał mnie. Lekarz popatrzył teraz na mnie i zwrócił się do wszystkich.
-Proszę się nie zamartwiać. Jest bardzo późno, więc jedźcie do domu, Wasza wizyta tutaj i tak nic nie da. Uspokójcie się i wy...-skierował się do rodziców Emily.-...przyjedźcie jutro rano. Trzeba przeprowadzić śledztwo, ale tym zajmie się już policja. Oczywiście możecie odmówić.
 -Nie odmówimy. Chcemy to zrobić.-kobieta popatrzyła w moją stronę- Powinnaś już iść Katherine.
Wstałam, podeszłam do mamy mojej przyjaciółki i przytuliłam ją mocno. Szepnęła tylko, że wszystko będzie dobrze i odeszłam. Właśnie zdałam sobie sprawę, że moja torebka znajdowała się w aucie Harrego i nie mam nawet czym wrócić. Mój tato nie odbierze, nie będzie przejęty i nie przyjedzie po mnie. Co mam więc zrobić? Gdy zadzwonię po Harrego, aby przyjechał musiałabym go przeprosić. A gdy go przeproszę wyjdzie na to, że robię to, bo mam interes. Wiem kto mi pomoże! Muszę zadzwonić po Em-... Wybuchłam płaczem. Teraz nie było kogoś na kogo zawsze mogę liczyć od wielu, wielu lat. Wybiegłam ze szpitala i usiadłam na schodkach przed nim. Musiałam się uspokoić. Nie wiedziałam jeszcze co zrobić, więc po prostu zaczęłam iść przed siebie. Było po północy. Otaczała mnie tylko ciemność, od czasu do czasu napotkałam jakąś latarnię, która oświetlała okolicę. Nie byłam w stanie wiele zobaczyć. Myślę, że szok tak na mnie reagował, gdyby nie to na pewno już byłabym w drodze do domu- oczywiście jakiejś lepszej. Spacer po pustych ulicach nie był dobrym pomysłem. Chyba żadna osoba, której przed chwilą zginęła ważna osoba przez napad i atak, nie zdecydowała się na to co właśnie robiłam. Pomimo tego jak dłużył mi się czas, szłam dopiero jakieś dwie minuty. Mijając przystanek usłyszałam za sobą klakson. Obróciłam się i zobaczyłam samochód Harrego. Chłopak zamrugał światłami po czym pokazał ręką abym wsiadła. Tak też zrobiłam. Nie wiedziałam co powiedzieć gdy ponownie go ujrzałam. Z jednej strony było mi głupio, z drugiej- nadal nie zmieniłam o nim zdania.
-Przepraszam.- powiedziałam cichym, ale pewnym głosem. Chciałam mieć to już za sobą.
-Nie masz za co, przyzwyczaiłem się. Na tylnym siedzeniu leży twoja torebka. Weź ją i powiedz mi gdzie mieszkasz a cię odwiozę.
-Dziękuję.
      Sięgnęłam do tyłu po czym sprawdziłam czy nie zgubiłam kluczy od domu. Były, więc podałam Harremu dokładny adres swojego zamieszkania. Chłopak ruszył z miejsca. Przez chwilę jechaliśmy w całkowitej ciszy co było lekko krępujące, jednak po chwili Harry włączył radio i rozpoczął rozmowę.
-Mieszkasz sama?-zapytał.
-Nie, z moim ojcem.
-A mama?-nienawidziłam tego pytania. Myślałam, że czas leczy rany, ale to pytanie bolało tak samo za każdym razem.
-Umarła 4 lata temu na raka.
-Przepraszam..Przykro mi. To okropna choroba.-szybko zmienił temat- Masz jakieś zainteresowania...?
-Nie mam zbyt wiele czasu na zajęcia dodatkowe. Czasami łapię za pędzel i po prostu rysuję to co czuję. To dziwne, ale relaksuje mnie. A Ty?
-Nie jestem bardzo utalentowanym chłopakiem. Zawsze byłem znany jako niezdara.-roześmialiśmy się.
-A zespół?-zapytałam niepewnie.
-To chyba moja jedyna odskocznia i to co wychodzi mi w miarę dobrze.-wziął głęboki oddech.-Ale często nie mam do tego nerwów... Wiesz menadżerowie i kłótnie pomiędzy nami, oprócz tego natrętni paparazzi i psychiczni fani... Nie wszystko jest takie łatwe.
-Rozumiem.
Bardzo łatwo mi się z nim rozmawiało. Sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech pomimo ogromnego smutku jaki odczuwałam. Zaimponował mi, ale nie miałam zamiaru tego okazać w żaden sposób. Resztę drogi spędziliśmy przy jego muzycznej playliście, która bardzo przypadła mi do gustu. Zazwyczaj nie oceniałam ludzi po tym czego słuchają, ale to miało również dla mnie wielkie znaczenie. Piosenki potrafią zdradzić to jaki jest człowiek, czego się obawia, co jest powodem jego smutku a co szczęścia. Po przesłuchaniu, mogłam spokojnie stwierdzić, że ja i Harry obawiamy się, cieszymy i jesteśmy smutni z tych samych powodów.
      Po dwudziestu minutach ujrzałam z swój dom.
-To tutaj.-powiedziałam a samochód zatrzymał się-Dziękuję.-posłałam chłopakowi ciepły uśmiech.
-Nie ma za co. Może odprowadzić cię pod drzwi?
-Nie, dam sobie radę.-odpowiedziałam.
Zabrałam swoje rzeczy, pożegnaliśmy się i wysiadłam. W domu miałam być kilka godzin temu i bałam się, że mój ojciec obudzi się, albo jeszcze nie zasnął a wtedy będę miała poważne problemy. Otworzyłam furtkę i powoli zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Gdy przed nimi stanęłam, wyciągnęłam klucze i powoli przekręciłam je w zamku. Najciszej jak mogłam weszłam, ściągnęłam buty i pobiegłam schodami do swojego pokoju. Nie wiem nawet czy ktokolwiek był w domu, skoro wychodząc zostawiłam go pustego. Nawet jeśli, to uszło mi na sucho i mój tato śpi. Gdy weszłam do swojej sypialni i zamknęłam drzwi, pierwsze co rzuciło mi się w ciemności w oczy było duże łóżko. Natychmiast podeszłam do niego, usiadłam, ściągnęłam spodnie i kurtkę. Nie miałam siły na szukanie swojej piżamy. Na krześle przy którym stało biurko, postawiłam torebkę po czym w samej bieliźnie i koszulce nakryłam się usiłując zasnąć. To nie było łatwe. Pierwszą osobą, o której pomyślałam była oczywiście Emily. Zaniosłam się płaczem i pomimo tego jak bardzo próbowałam się uspokoić, cały czas w mojej głowie krążyły tylko wspaniałe chwile spędzone z przyjaciółką. Pewnie teraz wróciłybyśmy zmęczone z imprezy, rozmawiałybyśmy bądź zasnęły przytulone do siebie. Było mi tak cholernie przykro, smutno, czułam się samotna... Nie do opowiedzenia było to co właśnie czułam. Płakałam do godziny siódmej. Wtedy zasnęłam, ale nie na długo...
***
Jak podoba Wam się ten rozdział? 
PROSZĘ, JEŚLI GO PRZECZYTAŁEŚ-SKOMENTUJ.
Rozdział 3 będzie dużo dłuższy i możliwe, że poznacie trochę tę historię z perspektywy Harrego:)  Mam nadzieję, że spodobało Ci się i zaglądniesz tu częściej x 
~Jade.

1 komentarz:

  1. Jest wspaniałe. Smutne, ale mi się podoba. Nie mogę się doczekać 3 rozdziału. Zapraszam na mojego bloga http://imposible1d.blogspot.com/search?updated-min=2014-01-01T00:00:00-08:00&updated-max=2015-01-01T00:00:00-08:00&max-results=2

    OdpowiedzUsuń

Wyjście